środa, 29 lipca 2015

Eden Project

Fajnym miejscem na spędzenie wolnego czasu, myślę całego dnia nawet - jest olbrzymi ogród botaniczny Eden Project, znajduje się praktycznie w sercu Kornwalii, nieopoda miejscowości ST AUSTELL.
Czym jest Eden Project?? Podstawowe informacje:
-powstał w 1999
-zajmuje 34 akry, usytuowany jest w kraterze o głębokości 50 metrów na terenie byłej kopalni odkrywkowej, wydobywającej glinkę porcelanową.
-doskonały przykład zagospodarowania terenu pokopalnianego

Obecnie znajdziemy tam eko-centrum edukacyjne, ogrody z różnorodna roślinnością, obejrzymy organizowane tam wystawy i liźniemy trochę sztuki, napijemy sie też herbaty i możemy zjeść obiad w restauracjach na terenie obiektu, możemy też załapać się na organizowane tam eventy różnego rodzaju.
Najbardziej jednak przyciągają dwa olbrzymie pawilony, obudowane olbrzymimi, kosmicznie wyglądającymi kopułami- podzielone na część śródziemnomorską i egzotyczny las deszczowy.

ceny biletów wstępów moga odstraszyć, tak - jest drogo, jednakże zachęcam każdego, bo warto raz w życiu wydać te "parę" funtów na odwiedzenie tego wyjątkowego miejsca.

ogrody na zewnątrz



spojrzenie z góry na las deszczowy


jak na wakacjach w tropikach


chata w typowym malezyjskim stylu




klima tylko tostępna w tej budce

grecka tawerna

bananas







greckie klimaty













Romantyczny koniec świata - Land's End

To nasz początek, zaczynamy jak zwykla na odwrót, od końca... od końca świata.. tego angielskiego świata, z zachodniego krańca Wielkiej Brytanii -Land's End.

Czas mija, a ja tu dopiero zaczynam. Witam!

Jestem tu ( Wielka Brytania ) już prawie pięć lat, ostatnio zaczęłam się zastanawiać, jaki sens ma dla mnie pobyt tutaj. Moje życie zmieniło się przez ten czas, mój sposób bycia i postrzegania wielu spraw, a myśli wciąż krążą wokół tematu - Jak długo tu zostanę? Parę miesięcy? Parę lat? Na zawsze? Aż docieram do myśli: "A może dać sobie spokój i wrócić poprostu do Polski." . Życie jak to na życie przystało przeplecione jest radosnymi i smutnymi chwilam, tak jak towarzyszą mu te pozytywne i negatywne myśli. No bo jak to jest z tą naszą emigracją, jakie są jej pozytywne cechy?
Po co właściwie tu jesteśmy?
Dla języka- najlepszy sposób- podobno- szlifowania języka obcego jest uczenie się go od tubylców.
Dla pieniędzy- to fakt, może nie dla milionów funtów, jeśli tzw. nie przepijemy ich pare funtów może zostać w kieszeni.
Dla świętego spokoju i ucieczki od polskich absurdów- wskakujemy wprost do angielskiej wersji absurdalnego świata, no tak.
Dlatego, iż jesteśmy tu już tak długo, że zdążyliśmy zapuścić tu korzonki i bez olbrzymiej determinacji wydaje nam się, że nie damy rady już zaadoptować się ponownie do normalnego życia na polskiej ziemi.
A jak się ma moje życie do tego??
Język znam tak-nijak- tyle aby przeżyć i nie zginąć.
Pieniądze- tak starcza do następnej wypłaty, raz bywa łatwiej raz bywa gorzej.
Spokój i absurdy - nie są mi obce.
Korzonki- tak są mocne, ale pozostaje tęsknota i samotność.
Wydaje się czasem, że te pięć lat tak poprostu minęło, emigracja nie wpłynęła wogóle na polepszenie mojego życia w jakikolwiek sposób, nic nie osiągełam, nic nie zyskałam, nic sie nie nauczyłam, więc stąd pojawiaja sie pytania zadawanie samemu sobie. Po co ja tu do cholerci jestem?

A jednak nie był to czas stracony, nauczyłam sie podróżować, nauczyłam sie, że można spełniać marzenia. Zjechałam Anglię od północy do południa, od wschodu do zachodu, zajrzałam na wyspę obok, poznałam urok parków narodowych, plaż, gór i jezior, bogatych małych wiosek i biednych centrów dużych miast. Nauczyłam się, że tu ciągle wieje, przyzwyczaiłam do tego, że jak pada deszcze to nie używa sie zazwyczaj parasola. Poznałam dziwne jeszcze kiedyś zjawiska kulturalne, społeczne przyrodnicze, geograficzne, a dziś tak wydajace się normalne.

Przebywajac w środowisku polskich emigrantów, podczas rozmów pt "a ja w weekend byłem tam i tam..." zaczęłam sie łapać sama na tym, że dla mnie to nic nowego, same znane mi miejsca. Byłam już w wielu miejscach, a ciągle w głowie kiełkują pomysły na nowe miejscówki do odwiedzenia. Tyle za mną, co i wciąż przede mną...

Dlatego tu jestem, trzeba sie tymi miejscami podzielić z szerszym gronem, tym wirtualnym, a przebywajać na emigracji TE wirtualne okazuje się nagle TYM najbliższym.