Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Newquay. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Newquay. Pokaż wszystkie posty

środa, 5 sierpnia 2015

Hostel w Newquay - w świecie serferów

wschód słońca- widok z hostelowego pokoju

A dziś  będzie troche na temat hotelarstwa.. angielskiego hotelarstwa. Mianowicie, drugi nocleg w naszej wyprawie na dalekie angielski południowy dziki zachód Anglii zarezerwowaliśmy sobie w miejscowości Newquay. Nasza noclegownia długo pozostanie nam w pamięci, ponieważ była wyjątkowa, jak się okazało na miejscu, miało byc zwyczajnie a wyszło orginalnie.
Jak to u nas ciągle bywa, doba jest dla nas za krótka, jest za dużo do zrobienia, a czas za szybko upływa, stąd do Newquay jechaliśmy z wielkim opóźnieniem, dotarliśmy tam grubo po 22. Oczywiście po całym dniu intensywnego zwiedzania funkcjonujemy na resztkach naszych bateryjek, ale Adi jeszcze ma cichą nadzieję, że jak w końcu dotrzemy do hotelu to może jeszce w nim będzie bar otwarty i zdąży się napić piwka. Okazało się jak na złość, że miejscowość bije rekordy w ilości uliczek jednokierunkowych, no i nasza nawigacia- światełko w tunelu zagubionych podróżników- zwariowała, niby doprowadziła nas na miejsce, a tu naszego hoteli , ani słych, ani widu. Ale za to w miejscu zakomunikowanym przez GPS "dotarłeś do celu podróży" wyrósła nam knajpka, dużo ludzi, radiowóz i policjanci => sygnał ostrzegawczy - kroi się coś w rodzaju zadymy, są grube balety. Ja jak to ja z radością oświadczyłam, iż marzenie Adriana o piwku może sie łatwo spełnić- knajpa jest.
Niestety jak na złość - wszędzie zakazy parkowania, jedziemy dalej, błazimy po tych nieszczęsnych uliczkach jednokierunkowych, druga szansa dla naszego GPSa i co docieramy znów pod knajpę z zadymą!! A gdzie ten hotel?? Nieźle. Policjanci dalej w tym samym miejscu, nie ma co może miejscowa władza wie o co chodzi z tym hotelem i dlaczego go nie ma? W głowie zaczeło mi się kręcić- milion myśli - jak się okaże, że hotel nie istnieje, a za rezerwacje zaplaciliśmy jakimś oszustą? Czeka nas noc pod chmurką?? Jest już prawie 23, a my wciąż w czarnej D. Panowie policjanci niezbyt ogarnięci nie wiedzą, na szczęście była jedna policjantka, która uświadomiła nam, że nasza noclegownia jest tu, gdzie oni ogarniają porządek publiczny, a do recepcji idzie sie przez bar. Nieźle co??
Całkiem fajnie się zaczeło jak zaczeliśmy szukać tej recepcji, wleźliśmy do tej knajpy, przedzierając sie przez tłum studentów (wiecznych) serferów i deskorolkarzy, młodych wyluzowanych ludzi, delektujących sie nektarem bogów- piwem, mi sie przypomniały wspaniałe czasy studiów, kiedy życie pyło takie piękne i kolorowe, odmłodniałam o pare lat, parę siwych włosów od razu od tej atmosfery ubyło no i co o barka piwa i zamknięty bar nie ma się co martwić, żyć nie umierać- luz -blus. Boże gdzie my jesteśmy?? Tylko gdzie ta recepcja?? Znaleźliśmy bar, stół do bilarda, jakiegoś grajka z gitarą,wskazaliśmy zagubionemu osobnikowi drogę do toalety, bo ten temat też udąło nam się ogarnać, a recepcji nie ma? Ale jest pan ochroniarz, pytamy go. Każe nam poczekać, bo on zapyta w barze, chwila moment i wita nas pani recepcjonistka- młodziutka dziewczyna z drinem w ręku! Z uśmiechem na twarzy załatwia z nami wszystkie formalności i mamy już karty-klucze do pokoju. Po długiej lekcji otwierania drzwi, trzeba było zastosować odpowiedni kąt nachylenia karty względem czytnika, będąć na skraju załamania, być tak blisko wyrka a jednak tak daleko udaje sie- twierdza zdobyta. Jesteśmy w środku, pokoik- mały i skromy, podstawy hotelarstwa są, przeżyjemy i nawet się wyśpimy, ale ręczników nie ma, hmm pewnie maja na dole i sie je wypożycza, no bo jak hotel za pół darmo to może zdzierają za ręczniki jakiś czynsz.
Ale co tam odpoczywanie,  idziemy do baru, przecież tam taka impreza i zapytamy o ręczniki. Dowiadujemy sie w barze, że mamy promocje dwa piwa w cenie jednego!! Jupi!! A ręczniki? Co z nimi? Barman nas informuje, że oni nie maja, ale rano możemy iść do Sainsberego za rogiem (Supermarket) bo tam mają ręczniki w sprzedaży za 5 funtów. No to super, że taka promocja!! Zwłaszcza dla tego, że rano to my jedziemy dalej. Na szcześćie poradziliśmy sobie sami, ręczniki plażowe też są fajne;) A, aaa a impreza nie skończyła sie na dwóch piwach. A aa aaa muzyka jeszcze dudniła w naszym pokoju, jak kładliśmy sie spać, ale przy naszym zmęczeniu dźwięki techno brzmiały jak kołysanka:)
Ranek przywitał na spięknym wschodem słońca, trzeba przyznać, hostel usytuowany jest w malowniczym miejscu. Jak na ranek przystało wypadało by coś zjeść. Idziemy na śniadanie, sala imprezowo- barowa po tanecznej nocy przekształciła sie w magiczny sposób w salę śniadaniową. Co jedzą na śniadanie prwdziwi serferzy? Płatki z mlekiem i tosty z marmoladą!!! Byłąm przerażona, że sie nie pojem, bo w sumie nie ma co jeść, ale jak się później okazało taka dieta jest zbawienna po nocnych baletach. Było pycha!
Szkoda, że tylko jedna noc;)

niezła kolekcja


najfajnieszy znaczek z nr pokoju jaki spotkałam.


nasza noclegownia
porane z kubkiem kawy i widokiem z tarasu hostelu