niedziela, 7 sierpnia 2016

Italiano- Dolina Aosty- dzień wycieczek samochodowych

Wielka Przełęcz Świętego Bernarda

Jezioro Prarayer

Część serca, mała część zakochała się we Włoszech po wizycie w Wenecji.
Dlaczego??
Bo to kraj, gdzie powiewa wiatr pachnący śródziemnomorską egzotyką.
Bo... obmywa włoskie brzegi turkusowe morze.
Bo... na północy królują białe, alpejskie szczyty.
Bo... w końcu poznaliśmy smak prawdziwej włoskiej pizzy, i wszystkie dotychczasowe, jakie mieliśmy okazję zjeść i zachwycać się ich smakiem- straciły zupełnie na swojej wyjątkowości.
Bo... Włosi wydają się być przesiąknięci nawykami, które do tej pory przypisywałam naszym rodakom. Tzn. lubią te same sporty wyścigowe, które miałam okazje poznać na lotniskach pt. kto pierwszy w kolejce do samolotu, który jeszcze fruwa gdzieś 10 km nad ziemią. Myślałam że w tej kwestii jesteśmy wyjątkowym narodem. Niestety nie. W szybkości ustawiania się do kolejki wyprzedzają nas Włosi. Niestety, my za zwyczaj się spieszymy, oni zawsze gdzieś gonią. Wyjątkiem jest chyba ta ich sjesta. W tym obyczaju mieliśmy problem się odnaleźć, no bo jak to  o 14.00 wszystko jest zamknięte??



No to jak już przeżyliśmy kolejkę do samolotu, lecimy i lądujemy w Turynie. Tam odbieramy wypożyczone autko i suniemy dalej, włoską autostradą przez Dolinę Aosty, która staje się naszą bazą wypadową na ten weekend. Włoskie słońce grzeje ile się da, szybko zmieniamy garderobę z "angielskiej długo nogawkowej i długo rękawkowej" na włosko-letnią. Od razu lepiej.

Opuszczamy autostradę, zjeżdżamy na drogę lokalną, która prowadzi do Przełęczy Świętego Bernarda. Z każdym kilometrem krajobraz staje się coraz bardziej alpejski. Zatrzymujemy się przy pierwszym parkingu z tarasem widokowym, słońce dalej świeci z maksymalną mocą, lecz rześkie górskie powietrze przypomina nam, że w górach panuje surowszy klimat. Zaliczamy kolejną zmianę garderoby. CIEKAWOSTKA: na trasie mijamy kolejno pnące się coraz wyżej górskie wioski, na tablicach z ich nazwami dopisane są wysokości n.p.m. I tak jedziemy 1.500 m n.p.m. 1.700... i wyżej i wyżej.

(WIELKA) PRZEŁĘCZ ŚWIĘTEGO BERNARDA jest bramą łączącą Włochy z Szwajcarią otoczoną Alpami. Miejsce to było istotnym punktem podróży już za czasów średniowiecznych, wędrował nią też Napoleon ze swoją armią. Słynie ona też z założonego przez zakonników hospicjum dla pielgrzymów - wędrujących z Anglii i Francji do Rzymu. Psy rasy bernardyn - zostały właśnie wyhodowane w tym miejscu. Do tego przełęcz znajduje się na wysokości 2.469 m n.p.m. Alternatywnie do przełęczy został wybudowany tunel, który ułatwia i skraca przejazd. Tunel jest płatny i dość drogi, ale zapewnia przejazd przez cały rok. We Włoszech znajduje się jeszcze jedna przełęcz o tym samym imieniu. Jest to Mała Przełęcz Świętego Bernarda, łączy Włochy z Francją i położona jest u stóp Mont Blank.

Droga jest długa, kręta i stroma, otwarta dla ruchu samochodowego tylko w okresie letnim. Jedziemy tam w środku lata, a tam nadal gdzie nie gdzie na poboczach leżą zbite połacie śniegu. Wieje silny wiatr, słoneczne włoskie lato zostawiliśmy gdzieś w dole, w dolinie. Kolejna zmiana garderoby, a raczej zakładamy kolejne warstwy.

Widoki robią się coraz wspanialsze. Docieramy na przełęcz. Zatrzymujemy się po stronie włoskiej. Jest tam hotel z restauracją i pomnik Św. Bernarda. W kierunku Szwajcarii rozpościera się widok na niewielkie jeziorko. Na pobliskich szczytach widać leżący świeży śnieg. Kamienny krzyż jest prawie cały oblodzony. Sami mamy wrażenie, że od nadmiaru zimnego wiatru zamienimy się w sopelki. Temperatura ok 6 st, odczuwalna - poniżej zera. Nie poddajemy się idziemy na stronę szwajcarską. Robimy kilka fotek i wracamy do autka.

Po drodze zatrzymujemy się w przypadkowej restauracji, mamy szczęście trafiamy na bardzo miłą obsługę. Jemy przepyszne lokalne danie- makaron z grzybami- z których słynie okolica. Niby nic a pycha i piękny widok  do obiadu - gratis.

Późnym popołudniem jedziemy do kolejnego zaplanowanego miejsca- JEZIORA PRARAYER.
Już sam dojazd jest imponujący, z doliny jedziemy ok 35 km pod górę krętą drogą. Jezioro jest sztuczne,powstało dzięki wybudowanej tamie, która znajduje się na poziomie prawie 2000 m n.p.m. Tam tez parkujemy samochód, dalej idziemy ok 6 km wzdłuż brzegu aż docieramy do schroniska. Ścieżka okazuje się bardzo przyjemna i relaksująca, co chwile mijamy niewielkie wodospady spływające do jeziora. Schronisko położone jest w malowniczym miejscu. Zaglądamy do środka na caffe latte i tabliczkę czekolady z alpejskiego mleka;) Tą samą trasą wracamy na parking. Jest to doskonałe miejsce na wędrówkę w samym środku Alp zarówno dla rodzin z dziećmi i niemowlakami jak i niepełnosprawnych. Można trasę też przejechać rowerem, a widoki zapierające dech.

A tu krótki filmik znad jeziora: spotkanie na szlaku
droga do przełęczy

pomnik Św. Bernarda

Widok na Przełęcz




przełęcz

obiad w Dolinie Aosty

skały przy ścieżce prowadzącej do schroniska Prarayer

turkusowe wody jeziora

potęga natury





w schronisku


INFO:

połączenie lotnicze - Ryanair London Stansted- Turyn
noclegi: Airbnb - Dolina Aosty, Aosta- Sarre
transport: Triffy - Hertz
stacje benzynowe w niedziele pozamykane, ale można skorzystać z automatu- określamy za jaką kwotę tankujemy, da się ogranąć;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz