Pokazywanie postów oznaczonych etykietą plaża. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą plaża. Pokaż wszystkie posty

środa, 4 listopada 2015

Walia na zimę - Zamki Żelaznego Kręgu


 Styczeń 2013

Walia, Snowdonia- "nie jedź tam, tam wieje, leje, a w styczniu to dopiero zimno" tak usłyszałam od życzliwych znajomych, ale stanowczo muszę stwierdzić że ten cytat to NIEPRAWDA!!! Walia jest cudowna (również w styczniu), najpiękniejsze miejsce jakie do tej pory odwiedziłam w Zjednoczonym Królestwie. Ostatnimi czasy, wraz z Moim A. zaczęliśmy gustować w wycieczkach objazdówkach, wybieramy trasę i na bieżąco decydujemy, w którym miejscu się zatrzymujemy na dłuższą chwilę. Tak i było tym razem, trasę wytyczyliśmy sobie na podstawie hmm naszej bazy noclegowej, tu jeśli jest ktoś zainteresowany odsyłam na stronę sieci hotelików Travelodge, gdzie można upolować pokoje w promocji "prawie za darmo".  Jeśli chcecie się dowiedzieć czegoś więcej o Północnej Walii oczywiście odsyłam do strony VisitSnowdonia, z której ja korzystałam. W Walii wszystkie komunikaty pisane są w języku angielskim a zaraz obok w języku walijskim, którego nie sposób odczytać ani wypowiedzieć;)

DZIEŃ 1

Polecam przejażdżkę trasą A56 bardzo malownicza wzdłuż wybrzeża, na horyzoncie, na morzu "rosną" pola wiatrakowe, pięknie to wygląda, po drugiej stronie wyłaniają się pierwsze góry Snowdoni, droga wiedzie często przez wydrążone w górach tunele, malownicza trasa;) 

Docieramy nią do pierwszego punktu wycieczkiConwy. Tu polecamy zwiedzić zamek, wdrapać się na wieże, skąd rozpościera się widok na miasteczko, ujście rzeki, pobliską marinę no i oczywiście na pagórkowatą okolicę. Po zwiedzeniu zamku przespacerować się promenadą i odnaleźć najmniejszy dom w Wielkiej Brytanii znajdujący się zaraz przy niej.
Następnie udajemy się do najpopularniejszej miejscowości wypoczynkowej w tej części Walii - Llandudno- piękna miejscowość z dobrą bazą noclegową i gastronomiczną, można poczuć trochę egzotyki, gdyż jak na surowy walijski klimat sporo palm tu rośnie:) Polecamy spacerek plażą z roztaczającym się przepięknym widokiem zatoki i oddalonymi górami.

DZIEŃ 2

Lądujemy w Bangor, niewielkie miasto uniwersyteckie, zapełnione studentami. Robimy sobie rundkę spacerową uliczkami, po wcześniejszej wizycie na miejscowym molo, wejście płatne- czujemy się jak u siebie, jak na molo w Sopocie:) 

Stąd udajemy się do Beaumaris, kolejnego miejsca z kolejnym zamkiem żelaznego kręgu, zamek ten jednak jest wyjątkiem, nigdy nie dokończono jego budowy i nie pełnił on żadnej szczególnej roli strategicznej w czasach gdy został wzniesiony, dziś można zwiedzać jego ruiny. 

Niedaleko, kilkanaście minut samochodem docieramy do miejscowości, której atrakcją, właściwie można stwierdzić jedyną atrakcją jest jej nazawa w skrócie Llanfairpwll w pełnej wersji tu uwaga Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch w tłumaczeniu z walijskiego  oznacza: Kościół Świętej Marii w dziupli białej leszczyny przy wartkim wirze wodnym Świętego Tysilio z Czerwonej JaskiniZabawne jest to, iż tą długą nazwę mieszkańcy umieszczają wszędzie, w każdej nazwie sklepu, zakładu, restauracji i itp. 

Na zakończenie dnia trafiamy do Caernarfon, kolejnego zamku żelaznego kręgu i najważniejszego, w nim oczywiście można zajrzeć do każdego pomieszczenia, pobłądzić korytarzami, wspiąć się krętymi schodami na wieże i podziwiać z nich piękne widoki okolicy, ale oprócz tego znajduje się tam muzeum poświęcone Armii i wojskom angielskim, od najdawniejszych czasów aż do teraźniejszości i misji m. in. w Iraku. W jednej z sal muzeum wystawione są wszystkie medale i odznaczenia dla osób zasłużonych w służbie ojczyźnie przyznawane przez kolejnych królów i królowe Zjednoczonego Królestwa. Osobna sala pozwala nam poznać po troszce historię i całe drzewo genealogiczne książąt Walii, to właśnie na tym zamku w 1969 r królowa Elżbieta II podczas barwnej uroczystości nadała swojemu najstarszemu synowi tytuł Księcia Walii.

DZIEŃ 3

Z samego rana udajemy się do zamku Harlech, zbudowanego na stromym wzgórzu , otoczonego licznymi wrośniętymi w wwzgórze domostwami. Zamek - imponujący. Widok z zamku zapierający dech w piersi, mimo, iż wiatr chce głowę urwać, na terenie zamku znajduje się małe muzeum poświęcone historii zamku, ciekawostką jest iż do dnia dzisiejszego dnia zachowało się mnóstwo dokumentów z okresu jego budowy, możemy dokładnie prześledzić ilu ludzi było zatrudnionych przy jego budowie, nawet ile zarabiali, akurat na tym ja zawiesiłam oko;) Z zamku udajemy się w stronę gór, wybraliśmy krętą , górzystą i wąską drogę, aż dziw że nasze autko to tak dobrze znosi.
Zatrzymujemy się przy jeziorze LLyn Gwynant dosłownie na 5 min, a otaczające widoki potrafiły się zmienić parę razy, chmury schodzące wprost ze stoków gór do jeziora, deszcz, śnieg i nieśmiało przebijające się słońce. 
Dalej w drogę, samochodem udajemy się wzdłuż Pen-y-Pass, drogi wspinającej się coraz wyżej i wyżej, gdzieś mniej więcej w połowie tej malowniczej trasy znajduje się niewielki parking - punkt widokowy na pasmo górskie z najwyższym szczytem- Snowdon, ale jak się przekonujemy widocznym jedynie w pogodny dzień, niestety nie mamy przyjemności go zobaczyć. 
Dalej kolejnymi zakrętami jesteśmy coraz niżej, docieramy do miejscowości Llanberis, po prawej stronie ukazuje nam się czarna góra, wydaje się usypana z odłamków skalnych, jest to miejsce gdzie paręnaście lat temu z wnętrza góry wydobywano skałę, z której powstawały przeważnie dachówki. Obecnie we wnętrzu góry znajduje się elektrownia wodno-pompowa zwana Electric Mountain, komora, w której znajdują sie turbiny i generatory jest największą na świecie jaskinią wydrążoną przez człowieka. Bardzo ciekawe miejsce, nie codzienne można ja zwiedzać z przewodnikiem, który opowiada wiele ciekawostek dotyczących elektrowni, jej powstania, i takiemu laikowi jak ja w jasny sposób wyjaśni "jak z wody powstaje prąd".

piątek, 30 października 2015

Palma de Mallorca - serce Majorki

25.08.2011 Pallma de Mallorca
wspominamy...




To był mój pierwszy od trzech lat tydzien lenistwa- wyczekane wakacje pt "plaża, morze i słońce", ale cóż być na wakacjach i nie odkryć innych ciekawych miejsc poza plażą, być w Hiszpanii i nie skorzystać z leniwej sjesty w śrdku dnia, być na Majorce i nie odwiedzić stolicy wyspy - Palmy??? niewybaczalne. Nasza wycieczka zaczęła się tak: pewnnego słonecznego poranna....
zacznę inaczej jeśli znajdzie się jakaś osoba, któa będzie sie zastanawiać czy warto się udać w to wakacyjne miejsce od razu polecam, mimo że majorka okraeślana jest i tak jest miejscem docelowym turystyki masowej jest także wyspą na któej odkryć można wiele ciekwych, fascynujących miejsc.
Z racji tego iż mój urlop był niestety az nie do pomyślenia jeśli chodzi o mnie na słodkie lenistywo, urocza sielankowa smażalnia plażowa została w cudny sposób przerwana przez wycieczkę do Malmy de Mallorca. Do Palmy z naszej mieściny dotarliśmy autobusem ( z różnych miejscowości na Majorce do stolicy można dotrześ autobusami lub połączeniami kolejowymi) Podróż zajęła nam z jakieś 45 min, niestety gdyby nie ciągłe korki, czerwone światłą i przystanki, dotarlibyśmy tam w o połowe krótszym czasie, ale i tak nie ma co narzekać, było dobrze. Wysiedliśmy na przystanku znajdującym się zaraz na przeciwko katedry, którą było już widać z daleka i nawet od strony zatoki. Katedra jest wizytówką tego miasta i stałą pozycją na większości pocztówek. Z przystanku udaliśmy sie w stronę katedry mijając po koleji zaczepiających nas i zachęcających do fotografowania ( oczywiście za opłata- "co łaska" lub "cena do negocjacji") starożytnych rycerzy, gladiatorów, pawiów, grajków, mimów itp, których było tam dosyć sporo. Przy wejściu do katedry, idąc od strony portu, po lewej stronie znajduje się przepiękny ogórd z przepięknymi fontannami, mnóstwem zieleni egzotycznych roślin, dających cień i chwile wytchnienia od smażącego słońca, z przyjemnością spaceruje się dróżkami tego ogrodu. Obok katedry znajduje sie dawny pałac . Po krótkiej przechadzce po ogrodzie wspieliśmy sie  na skarpę w stronę wejścia do katedry. Katedra jest jedną z najwyższych katedr w całej Hiszpanii, wewnątrz urzekły mnie witraże, wpadajace przez nie promienie słoneczne wypełniały całe wnętrze tęczą kolorów, nadajac murom fantastyczne barwy. Po wyjściu z katedry przeszliśmy przez uroczy dziedziniec, a stamtąd w labirynt wąskich uliczek, któe mnie zaczarowały. Mój chłopak na pytanie gdzie teraz mamy iść? uzyskał odpowiedź - prze siebie. Można tam się z chęcia zgubić:) Dalszy cią wycieczki biegł nadal wąziutkimi uliczkami od placu do placu (któych w Palmie nie brakowało)


























piątek, 2 października 2015

Elafonisi - El Alfonsik - Grecki kawałek Karaibów

czerwiec 2015



Żeby poczuć się jak na karaibach wcale nie trzeba odbywać długiej podróży, karaibskie widoki mamy w Europie, w Grecji na Krecie, dokładnie w jej południowo-zachodniej części. Plaża Elafonisi - rozległa laguna, z wszystkich stron otacza nas błękit i turkus, a do tego biało- różowy piasek drobno mielony. Doskonałe miejsce do pływania i leżakowania. 

Mamy tu duży parking, bezpłatny, parkujemy gdzie chcemy i jak chcemy, wszelkie sztuczki dozwolone, po dniu plażowania może być mały problem z odnalezieniem auta między krzaczkami, gdyż wszystkie auta pokryte są grubą warstwą kurzu i wszystkie auta mają podobny kolor bardzo niepodobny do orginalnego.

Jest kawałek cywilizacji: knajpki z obiadkami, przekąskami, słodkościami i napojami, bar z drinkami i piwem, leżaki z parasolkami (płatne ale nie drogie ok 7 euro) i opieka ratownika. Mamy toalety , nie za brudne, nie za czyste, do przeżycia (płatne - groszowe sprawy)

W końcu, mamy tu tabuny turystów (podobno najliczniej odwiedzana przez nich plaża Krety), no i mamy tu mnóstwo Polaków, zdecydowanie ta plaża jest faworytką wśród "naszych".

Jest fajnie :) Atrakcja pt "top 5 - must see"
Na trasie, w pobliżu plaży znajduje się Klasztor Chrisoskalitissa, Można zajrzeć, urocze miejsce, wejście bezpłatne więc dlaczego by nie??

Klasztor Chrisoskalitissa

Klasztor Chrisoskalitissa

Klasztor Chrisoskalitissa

Klasztor Chrisoskalitissa

















środa, 26 sierpnia 2015

Balos - bailamos

Balos - moja grecka miejscówka na zachodnim krańcu Krety

Wspominamy wakacje...
Dla mnie - laguna to najpiękniejsze miejsce na Krecie. Całej magii dodaje jej również dojazd do tego miejsca. Pamiętam to bardzo dobrze. Po podróży dzień wcześniej wąskimi, krętymi górskimi ścieżkami przyprawiającymi o szybsze bicie serca do plaży Elafonisi, nadszedł czas na Balos. Przewodniki wspominały jedynie o kilometrowej podróży "z buta" między "parking" a "plaża". A tu niespodzianka, wymęczona poprzednią podróżą, miałam nadzieję na normalną trasę, ale zapomnijcie, przecież jesteśmy w Grecji, nie może być tu za łatwo. Wyjeżdżając z Kissamos, mijając port, po prawej stronie widać półwysep, na który należy się dostać aby dotrzeć do słynnego Balos. Gdy ukazał się półwysep, wzdłuż niego widać było pnącą się stromo kamienistą drogę gruntową. Pamiętam, jak z uśmiechem na twarzy i pewnością w głosie stwierdziłam : "ale tą drogą to my na pewno nie pojedziemy!!!" No cóż, byłam w błędzie, nawigacja zaprowadziła nas tam gdzie za ostatnim budynkiem skończyła się droga asfaltowa, a zaczął się park narodowy, gdzie powitała nas miła Greczynka. Wręczyła nam po bileciku wstępu na każdego turystę, odliczyła dwa euro i poinformowała nas, iż ta opłata zostanie przeznaczona na budowę drogi prowadzącej do Balos. No moi drodzy, stwierdziłam, że dzięki greckiej skromności, i skromnej stawce za wjazd to  tej drogi długo jeszcze tam nie będzie. Miła pani dodała, że parking jest 7 kilometrów dalej. E co to na nas, chwila moment i jesteśmy na miejscu. Błąd!!! Jadąc 20km/h ??? Minęły wieki, ale dotarliśmy i znów serce mocno biło od wrażeń. Z parkingu czekała nas wędrówka do naszej laguny. Dużo dreptania, ale czekają udogodnienia - można skorzystać z Donkey Taxi, za opłatą osiołek z większą lub mniejszą chęcią zaniesie nas na swoim grzbiecie do upragnionego miejsca plażowania.
Balos
Reszty nie piszę, zdjęcia muszą wystarczyć










strażnicy parkingowi :)


Widoki jak na górskiej wycieczce


PUNKT FOTOGRAFICZNY Każdy kto tam był ma taką fote, my też :)


Gdzie te taxi???

Kibelki- wersja kryzysowa


kawałek greckiego raju


różowy piasek



happy feet



Parkingowi- zmana popołudniowa