sobota, 20 maja 2017

Gran Canaria- stare miasto i nietylko- spacerkiem przez Las Palmas na zakończenie wakacji



Ostatni dzień naszych wakacji spędzamy na Gran Canarie. Dokładnie w Las Palmas. Dopływamy do portu, w którym zaledwie tydzień wcześniej rozpoczęła się nasza przygoda. Historia zatoczyła koło. Zostawiamy walizki w porcie, a sami wybieramy się na spacer po mieście. Pogoda nas zaskakuje z każdą minutą , raz wieje , raz słońce prześwieca, niestety towarzyszy nam też deszcz, oczywiście dla "wyjątków" dostała nam się wyjątkowo niesprzyjająca pogoda. Dobrze, że przynajmniej jest ciepło. Wędrując przez centrum ruchliwego, zatłoczonego i głośnego miasta kosztujemy tutejszych smakołyków. Ciężko określić co to było, a tym bardziej jaka była tego nazwa, jedynie co to na pewno było bardzo słodkie i smaczne.

PLAYA DE LAS CANTERAS
Kierując się z portu na północ, docieramy najkrótszą drogą na miejską plażę zwaną Playa de Las Canteras. Woda przy brzegu wydaje się łagodnie chlupotać w kontraście do olbrzymich fal rozbijających się kilkadziesiąt metrów od brzegu o naturalna barierę skalną pochodzenia wulkanicznego tworzącą jedyny w swym rodzaju falochron. Przy tej wyjątkowej aurze pogodowej  i myślami krążącymi wokół lotu powrotnego plaża przypomina nam bardziej angielskie wybrzeże Kornwalii niż hiszpańskie wyspy nieprzemijającego lata.
Gnani wiatrem decydujemy się ukryć pomiędzy budynkami. Wędrujemy dalej w kierunku starego miasta. Droga jest dość długa, ale przyjemna, wiatr się uspakaja, a my człapiemy powolnym, wakacyjnym krokiem szerokim deptakiem wzdłuż nabrzeża portowego. 

VEGUETA
Docieramy do serca zabytkowej dzielnicy miasta. Klimatyczne brukowane uliczki, zabytkowe budownictwo, wszystko w charakterystycznym hiszpańskim stylu - z żółtawymi ścianami, bogato rzeźbionymi drewnianymi elementami okiennic i balkonów. Szczególne naszą uwagę przykuły  poniższe budynki:
- CASA DE COLON
- CHRISTOPHER COLUMBUS HOUSE
- CATEDRAL DE SANTA ANA
Krzątamy się jeszcze chwilę między zabytkami, odwiedzamy sieciówkowy sklep z pamiątkami "kaktus" i udajemy się na przystanek autobusowy. Fundujemy sobie za niewielką kwotę wycieczkę autobusową do portu, szczególnie wdzięczne za tą formę podróżowania wdzięczne sa nasze zdeptane stopy... aż do następnego wypadu ;)






\
























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz