czwartek, 28 stycznia 2016

Wielkanocny "spacerek" w Lake District - Langdale Pike

Langdale Pike

Planując Święta Wielkanocne w Polsce skupiamy się na wielkim poście, Wielkim Tygodniu, wszelkiego typu czynnościach zaczynając od tych związanych z kościelnymi, katolickimi w tym podkreślmy to polskimi tradycjami ozdabianiem jajek, kompletowaniu zawartości wielkanocnego koszyczka i wizytą na sobotnie święcenie tego ów koszyczka, kończąc na niedzielnym wielkanocnym, uroczystym śniadanku, szukaniu zajączka przez najmłodszych członków rodziny, a wreszcie na rodzinnym świętowaniu przy kawce i świątecznej babce i nie zapominajmy oczywiście o poniedziałkowym polewaniu śmigusowo-dyngusowym. Wszyscy są zabiegani, ale też wszyscy mają dni wolne od pracy i mogą w pełni poświęcić się świątecznej krzątaninie i całej tej radosnej otoczce.

My mamy inaczej! Nie żebyśmy specjalnie tego chcieli, nie żebyśmy nie próbowali tego zmienić, jesteśmy emigrantami, żyjemy w kraju gdzie Święta Wielkanocne nie są specjalnie ważne dla narodu. NIE MAMY WOLNEGO! Jedynie Niedziela Wielkanocna jest dla nas dniem wolnym, ale dniem wolnym od pracy jest nie dlatego że to święta, ale dlatego, że porostu niedziela- jak każda inna, zwykła niedziela, nic wyjątkowego, każdego tygodnia taką przecież mamy.

Tym razem, zamiast udawać, że da się w ciągu jednego niedzielnego dnia nadrobić cały ten czas jaki się w Polsce poświęca na przygotowania i obchodzenie Świąt Wielkanocnych,a potem się smucić, że jednak nie wyszło i "to nie to" postanowiliśmy spędzić je zupełnie inaczej.

Kliknij i czytaj i oglądaj dalej...


Okazało się , że z takimi przemyśleniami nie jesteśmy sami. Zgadaliśmy się ze znajomymi. Ustaliliśmy - jedziemy do Lake District. W te święta co prawda nie poczuliśmy świątecznej atmosfery ale zyskaliśmy fajnych znajomych ;) J&M pozdrawiamy Was :)

No dobra może oszukuję z tym brakiem atmosfery świąt. Tak, było uroczyste śniadanie na świeżym powietrzu, gdzieś na postoju przy autostradzie, były kolorowe jajka i kanapki i ciepła herbata i kawa i słońce i ... hałas przejeżdżających samochodów. Wyjątkowy poranek wielkanocny.

Docieramy na miejsce, zaczynamy wędrować. Początkowo na szlaku idziemy w wielkiej grupie z innymi takimi jak my - niedzielnymi turystami. Mijamy bazę turystyczną- czyli hotel, parking, restauracje i toalety :)
Na początku ścieżka to tworzone przez kamienie i głazy schody. Wdrapujemy się wyżej i wyżej. Trwa to dość długo, ale docieramy do jeziorka u podnóża góry.










Odpoczynek przy jeziorku




 "Ale tam wysoko to nie pójdziemy?" - pada odpowiedź- "oczywiście, że nie, obejdziemy tą górę dookoła i będziemy wracać". No przecież mamy mapę, pójdziemy trasą opisaną i przeczytaną na blogu pewnego pana, który polecał ją serdecznie rodzinom z małymi dziećmi, to będzie miło i przyjemnie, ot tak taki spacerek.
No dobra gubimy się, wytyczamy nowe szlaki, z lękiem wysokości wdrapujemy się... na wcześniej wspomnianą górę ale od drugiej strony. Było stresująco, ale za to widoki imponujące.
gdzieś tu...

coraz wyżej...



Z samego wierzchołka




Wracamy z powrotem na szlak, pozostaje nam zejście w dół. Pogoda niestety się psuje, zaczyna padać deszcz, ścieżka robi się śliska, więc z największą ostrożnością schodzimy po malutku w dół






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz