niedziela, 8 stycznia 2017

Canarian Flavours czyli płyniemy w rejs statkiem wokół Wysp Kanaryjskich!

wschód słońca z widokiem na Teneryfę

Na samym początku, słowem wstępu, wspomnę o kosztach. Na wiadomość o naszych planach rejsowych większość reagowała komentarzami typu: " to droga zabawa", "to tylko dla bogatych angielskich emerytów". A ilu z nas pozwoliło sobie na tydzień spędzony w tropikach? Np. Dominikanie/ Kubie lub chociażby w sezonie w Hiszpanii lub  Grecji  /dawniej Egipt, Tunezja, Turcja/ w wersji All Inclusive? Ceny porównywalne jeśli dobrze poszukamy i zdecydujemy się na standardową kajutę. A zamiast tygodnia spędzonego w jednym miejscu fundujemy sobie wschody i zachody słońca każdego dnia w innej scenerii. Polecam każdemu. 

Jak się dostać?


Nasza podróż wglądała tak: z UK lecimy samolotem biura podróży na lotnisko na Gran Canarie, tam w hali przylotów czeka na nas przedstawicielka biura podróży, wręcza nam karty pokładowe na statek, nr kabiny, zawieszki na walizki, kartkę z podstawowymi informacjami dotyczącymi wszystkich formalność dotyczących checkingu na statku. Kieruje nas do autokaru, który zawozi nas do portu.

Pierwsze kroki na pokładzie...
Przy wejściu wita nas uśmiechnięta obsługa i kieruje w stronę tymczasowej recepcji, pan fotograf robi nam pamiątkowe zdjęcie, przy recepcji robią nam kolejne zdjęcia, tym razem "paszportowe". Dowiadujemy się, że na statku wszystkie transakcje zakupu bedą rejestrowane na naszej karcie kredytowej, w związku z czym na pokładzie nie ma transakcji gotówkowych. Do płacenia używamy naszych kart pokładowych, obciążających rachunek karty kredytowej, ale nie tylko. karta pokładowa jest przepustką np. do darmowych drinków, wyjścia i wejścia na statek No i formalnościach- jesteśmy już pełnoprawnymi gośćmi naszego pływającego hotelu. Do kajuty prowadzi nas pokojówka. Ahh, bagaże zostawione wcześniej w autokarze, stoją i czekają na nas pod drzwiami naszej kajuty... Wchodzimy do pokoju, szukamy kamizelek ratunkowych, bo musimy iść na szkolenie dotyczące bezpieczeństwa. Słyszymy pukanie do drzwi, okazuje że to nasz housekeeping*. Miła i uśmiechnięta para- szef sekcji i pokojówka, przedstawiają się nami i informują, że to oni będą dbać o porządek w naszej kajucie. Gonimy na szkolenie z kamizelek, nie zdążyliśmy, ale specjalnie dla nas robią prywatne szkolenie. Możemy zaczynać urlop. Zwiedzamy po części pokład, podziwiamy oświetloną nocną wersję Gran Canarii i wypływamy w morze!

Rozrywki nie tylko dla emerytów
Statek oferuje nam kilka barów i restauracji, kasyno i oczywiście grę bingo! Mamy pokój do gier w karty, kafejkę internetową i bibliotekę. Występy muzyczne i taneczne odbywają się każdego wieczoru w dwóch osobnych salach, przeplatane ciekawymi zabawami i konkursami prowadzonymi przez animatorów. Do tego na zmianę w kilku częściach statku występują pianiści i gitarzyści- niesamowity klimat chill out'u. Jeśli mamy mało- jest parkiet do potańczenia i dyskoteka. Po za tym, dla pań zwłaszcza usługi kosmetyczno- fryzjerskie. Masaże, sauna i siłownia też jest. Dwa niewielkie baseny (niestety z zimną wodą- o tej porze roku) i dwa jacuzzi z gorącymi bąbelkami- nam wystarczają w zupełności! Dodatkowo każdego wieczoru przewidziane są dodatkowe atrakcje, z racji tego, że nasza podróż była w okresie bożonarodzeniowym, przy recepcji cały tydzień budowała się piernikowo- lukrowa wioska św. Mikołaja (imponujących rozmiarów). Nie ominęła nas tez wystawa pięknie rzeźbionych owoców metodą owocowego carvingu z fontanną czekoladową i rzeźbionym w lodzie łabędziem. No i wiele innych, wymieniłam tu, te które wywarły na mnie największe wrażenie. No i te wschody i zachody słońca!

Wiadomości pokładowe
Każdego dnia dostajemy do kajuty mapki z miejscowością, w której będzie zacumowany nasz statek i dodatkowo gazetkę pokładową, w której znajdziemy wszystko, co potrzebujemy by miło spędzić dzień. Zawiera ona, zaczynając od godziny wschodu i zachodu słońca, czas cumowania, godzinę powrotu, informacje dotyczące całodziennych rozrywek na statku (co, gdzie, o której i na jakim pokładzie i w jakim miejscu). Listę wycieczek zorganizowanych dodatkowo płatnych, listę atrakcji turystycznych i krótki opis miejsca, w którym spędzimy dzień. Czas jaki potrzebujemy by dość pieszo z portu do centrum.

"This is your capitan speaking from the bridge" 
Codziennie, po zacumowaniu w porcie, kapitan wygłaszał swoje przemówienie, opowiadał m. in. o pogodzie jaka jest spodziewana, o stanie morza i innych dziwnych rzeczach. Komunikat powitalny został naszym oficjalnym hasłem przewodnim wycieczki!

Przyjemne ciężkie powroty
W noc poprzedzającą nasz powrót musieliśmy spakować walizki i zostawić je przed kajutą, tak aby obsługa następnego dnia mogła je przetransportować ze statku na ląd. Poproszono nas, żeby do bagażu podręcznego spakować najpotrzebniejsze nam rzeczy. Kabiny musieliśmy opuścić do 9.00 rano, później mieliśmy do dyspozycji kajuty dostępne w razie potrzeby, gdyby ktoś zapragną się odświeżyć/ przebrać/zdrzemnąć. Bagaż podręczy zostawiliśmy w specjalnie przygotowanej przechowalni. pełna wygoda, wszystko szczegółowo przemyślanie i zorganizowane. A cały ostatni dzień spędziliśmy spokojnie na zwiedzaniu. Na lotnisko wróciliśmy bez stresu autokarem.



Jak morze to i fale, jak fale to i bujanie, jak bujanie to i choroba morska?
No właśnie jak to jest z tą chorobą morską.
Najważniejszy fakt: statek wyposażony jest w ogólnodostępne tabletki niwelujące objawy choroby morskiej.
Jak było w naszym przypadku? Mąż - falowanie nie wywarło większego wrażenia na nim. Żona- reagowała na delikatne bujanie. Pierwsze dni czuła lekkie zawroty głowy w kabinie, na otwartych przestrzeniach - wrażenie wirującego świata ustępowało, a wracało przy pierwszym kęsie kolacji- na krótko. Dlatego żona zapobiegawczo zażywała po jednej tableteczce wieczorem i dolegliwości mijały. Przy dużym bujaniu (ostatnie dwa dni- 5 stopni w skali Beauforta) mąż- dalej nic, żona - zadowolona z rozkołysanego świata- tabletki niepotrzebne.
Zaskakujący fakt: wysypialiśmy się jak małe dzieci, bujanie w cudowny sposób utulało nas do snu! ☺💤☺💤☺

*housekeeping- nasza ekipa sprzątająca kajuty, wspaniali ludzie, z nimi chyba mieliśmy największy kontakt, pracowali od rana do nocy, za każdym razem uśmiechnięci, kabiny sprzątali dwa razy dziennie, rano i popołudniu! Codziennie wieczorem na poduszce zostawiali nam po czekoladce- eh, nasz kalendarz adwentowy!  A kosmetyki pozostawione przez nas w artystycznym rozpierduchu- za każdym razem były poukładane w rządku od najmniejszej buteleczki do największej- szacun za chęci i cierpliwość do tego!

Miejsca jakie odwiedziliśmy podczas rejsu znajdziecie w osobnych postach klikając w poniższe linki:
  1. La Gomera
  2. Madera
  3. Lanzarote
  4. Fuertaventura
  5. Teneryfa
  6. Gran Canaria



bezpieczeństwo przede wszystkim

wszystkie drogi prowadzą do baru

górny pokład 

nasz hotel od zaplecza ;)

ląd na horyzącie

rzeźby lodowe i owocowe
stół pełen łakoci

na każdym pokładzie była tablica z planem statku

Główna sala występowa

każdy poranek z innym widokiem /Madera/

Wieczór + basen+ disco+ pełne morze+pełnia Księżyca

dzień leżakowania na statku

wieczorny powrót na statek 

relaks w jacuzzi po dniu pełnym wrażeń

mój nowy szalik w kompozycji z ręcznikowym krabem po wieczornym housekeepingu


mały kawałek piernikowej wioski

chill out

"tea time"

wschód słońca- zachód księżyca

dziennik pokładowy + mapka

nasze karty

"pamiątka"



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz