Pokazywanie postów oznaczonych etykietą city tour. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą city tour. Pokaż wszystkie posty

sobota, 7 maja 2016

Pożegnanie z Wenecją- San Polo i Dorsoduro, o tym gdzie powstają gondole i gdzie są najlepsze włoskie lody




To już koniec, powolnymi krokami zmierzamy ku lotnisku, ale zanim tam dotrzemy mam jeszcze parę godzin czasu na pożegnanie Wenecji. Przeprowadzamy ostanie uderzenie, tym razem już w towarzystwie naszych walizek. Początkowo mamy plan oddać je do depozytu znajdującego się na Placu Roma, przyd dworcu autobusowo-tramwajowym, tuż obok wejścia do stacji "People Mover". Cennik 7 euro za sztukę bagażu, skłania nas do zmiany decyzji - walizki wędrują z nami. Przerabialiśmy już ten temat w Dublinie, więc Wenecja nam nie straszna. Co prawda trochę kłopotu jest przy mostkach, gdzie trzeba je jednak dźwignąć i przetransportować ręcznie, ale za to kasa na lody została :)

niedziela, 1 maja 2016

Zagubieni w Wenecji - cz.III - Murano i cuda ze szkła do tego Cannaregio i Giudecca

SZKŁO Z MURANO

FABRYKA SZKŁA- MURANO
GIUDECCA

GIUDECCA


Plan na drugi dzień:

1. Bazylice Św. Marka
2. Murano
3. Cannaregio
4. Giudecca
5. Cantina Do Spade
Spontanicznie podejmujemy decyzję - kupujemy bilet 24-godzinny na vaporetto. Dzisiejszy dzień skupimy się na zwiedzaniu drogą wodną Wenecji, damy trochę odpocząć stopą po wczorajszych wyczynach.

czwartek, 28 kwietnia 2016

Zagubieni w Wenecji, ale już wyposażeni w mapę i mały plan- dzień II ZWIEDZAMY NA PIECHOTĘ

Docieramy do Wenecji autobusem, wysiadamy na Plazzale Roma, tak w kiosku kupujemy bilety na Vaporetto za 7,5 euro ważny przez 75 min, wybieramy czarną linie nr 1. Płyniemy Canal Grande aż do Placu Św. Marka. Po drodze wodny busik zatrzymuje się chyba na każdym przystanku, po prawej i lewej stronie kanału. Tempo prawie żółwie, za to mamy dużo czasu na podziwianie widoków, fotki i wygrzewanie spragnionych słońca twarzy.





złota mozaika na fasadzie budynku



wtorek, 26 kwietnia 2016

Zagubieni w Wenecji - część I













Do Wenecji docieramy pierwszego dnia wieczorem, po zachodzie słońca. Robi się szybko ciemno. 
Jesteśmy zauroczeni jej klimatem, szybko trafiamy na ścieżkę prowadzącą wzdłuż jednego z miliona kanałów, a przy nim wyrasta nam grupka rozbawionych ludzi.Coś się dzieje, jest impreza. Przy malutkiej knajpce wystawiony jest mały stolik z dwoma baniakami wina i talerzami pełnymi przekąsek- zakąsek. . Miła pani z obsługi upewnia się tylko czy chcemy rosso czy bianco i dostajemy swojskie wino do plastikowego kubeczka. Idziemy błądzić dalej.
Wędrujemy labiryntem wąskich, ciemnych uliczek, czasem opustoszałych i cichych, a czasem wpadamy do nurtu zagubionych tak jak my turystów, przemieszczających się w nieokreślonym kierunku. Trafiamy do słynnego mostu Rialto- oczywiście jak na nasze szczęście przypadło- szczelnie otulonego rusztowaniami i olbrzymimi reklamami, będącymi zapewne sponsorami przeprowadzanej właśnie renowacji. Na deptaku przy moście znajduje się mnóstow restauracji ze stolikami poustawianymi zaraz przy brzegu kanału i zacumowanymi do niego w długim szeregu gondolami. Romantyzm wręcz wylewa sie z każdej takiej restauracji. 
Zaglądamy na plac Campo San Giacomo di Rialto to kolejne miejsce tętniące życiem i muzyką, gdzie można napić się drinka na świeżym powietrzu w sobotnią noc.

poniżej trochę zdjęć nocnej strony Wenecji















niedziela, 24 kwietnia 2016

BUONGIORNO VENEZIA !!! nasze subiektywne informacje praktyczne dt. Wenecji





W końcu i padło na nas. Spontaniczny zakup biletów -jak zwykle- parę miesięcy temu. Czas szybko mija, i te parę miesięcy szybko zleciało, nadszedł dzień wylotu. Przewodnik kupiony, raz przeczytany, ale raczej konkretów nie zaplanowaliśmy. Przy okazji, wspominając znajomym o naszym wyjeździe zaczęliśmy odnosić wrażenie, że wszyscy tam już byli, przynajmniej większość. Dołączamy do tego zacnego grona;) Wrzucam tu parę informacji dotyczących cen i transportu, które nas dotyczyły. Z własnego doświadczenia wiem, że na "necie" jest dużo sprzecznych informacji.

A tym co się wybierają może się przyda poniższy post.

Nocleg:

środa, 30 marca 2016

Maine Damen und Heren!! Dominikana- Santo Domingo- stolica kontrastów

Planując urlop w Republice Dominikany mieliśmy zamiar spędzić cały wolny czas na relaksacyjnym plażowaniu...
Niestety nie wyszło...
Choć bardzo się staraliśmy...
Gdzieś głęboko w nas ciągle siedzi potrzeba zwiedzania i podróżowania...
Właściwie podczas jednego z plażowania stwierdziliśmy, iż skoro plątaliśmy się taki szmat drogi, właściwie na drugi koniec świata, nie możemy zmarnować tej okoliczności i nic nie zobaczyć. Podczas rozmowy zdecydowaliśmy, że powinniśmy odwiedzić stolicę kraju, w którym się znajdujemy. A okazja była doskonała i prosta do zrealizowania. Zapisaliśmy się na zbiorową wycieczkę autokarową. 
Nasz przewodnik przez cały dzień opowiadał historie odwiedzanych przez nas miejsc w CZTERECH JĘZYKACH- niemiecki, angielski, francuski i hiszpański!! I dziub mu się nie zamykał :) Najbardziej zaangażowany był w języku niemieckim, dlatego też 

MAINE DAMEN UND HEREH

zapraszamy na wycieczkę:)



środa, 27 stycznia 2016

Kiedyś w Edenburgu...



Kolejny raz nadszedł czas na wspomnienia. Dziś będzie o Szkocji. Odwiedziliśmy ją w maju 2013 roku. Wiosna w tym czasie powinna być w pełni, no cóż w Szkocji nieśmiało dopiero dawała znać o swoim przyjściu. Wspominamy go tak:
1. TOWARZYSTWO: nasi goście przyjechali z dalekiej Polszy nas odwiedzić a my im oznajmiliśmy, że zabieramy ich na wycieczkę do ... Szkocji

2. PODRÓŻ: trasa przez góry i doły wąskimi dróżkami przyprawiająca o mdłości (niby główna droga dojazdowa z południa UK do Edynburga) 

3. ZWIEDZANIE: zaczynamy gdy słońce zmierza ku zachodowi, czyli szybko i intensywnie przemierzamy uliczki miasta, a gdy dopada nas noc, zaglądamy do szkockich barów: każdy klimatyczny, oczywiście uprzyjemniony szkocką "łyszką" i miłym towarzystwem.

4. NOCLEG: Pierwsze zderzenie z prawdziwym szkotem, nic go nie idzie zrozumieć. Okazuje się że my mamy rezerwację na niedzielę, a pan szkot ma nas wpisanych w komputerze na poniedziałek - ups. Dostajemy klucze do mieszkania 2 pokojowego, a tam niespodzianka: już są inni lokatorzy. Niezły przypał. W końcu dostajemy właściwy klucz do właściwego mieszkania. Uff nikt oprócz nas tam się nie rozgościł tym razem. Spokojna nic- mija szybko, a rankiem polowanie na śniadanie po lokalnych spożywczakach. Polowanie udane, śniadanie smacznie zjedzone i w drogę. W skrócie, żeby nie zamęczać:

Emotikon smile

Dzień IWłaściwie to jest już wieczór- zaliczamy spacerek główną ulicą The Royal Mile. Na jednym krańcu znajduje się Palace of Holyroodhouse, na drugim Zamek, po drodze mijamy budynek szkockiego parlamentu, zaglądamy do paru sklepów z pamiątkami - czyli sklepami wypełnionymi kraciastymi gadżetami i obecną na każdym kroku whisky. Włóczymy się tak przez chwilę i spacer kończymy na dziedzińcu edynburdzkiego zamku. Dalej zostają nam już tylko bary :)

Dzień IIPoświęcamy go prawie w całości The Royal Botanic Garden Edinburgh. Jest wiosna, przyroda budzi się do życia, właściwe zaczyna mrugać do nas zaspanym prawym oczkiem, śląc nam ciepłe słoneczne promienie i przybierając wszystkie kolory i rodzaje kwiatów. Oczywiście na sam koniec zaglądamy na plaże. Jest blisko i grzechem było by nie sprawdzić tego miejsca :)

GALERIA Z PODRÓŻY => => =>

niedziela, 13 grudnia 2015

Dublin na 4 dni - opisowo

Data:            Kwiecień 2015
Lecimy:        Ryanair z Leeds
Jeździmy:     Leap Card albo Leap Visitor Card (3 dni za 19 euro) dostęp do autobusów, tramwajów i                      pociągów
Nocujemy:   Best Western Sheldon Park Hotel

W Dublinie lądujemy o poranku, jeszcze na lotnisku zaopatrujemy się w bilety i śniadanie- ambitnie i zdrowo- czekoladowe batoniki. Dublin ma bardzo fajne połączenie Lotnisko- Centrum, nie ma się więc co martwić o transfer, 6 funtów kosztuje bilet w jedną stronę, a za 10 funtów mamy od razu dwie strony.

Dzień I           NORTH

Jest ok. 8 rano - sobota. Miasto budzi się leniwie do życia, a my z walizkami zagubieni, błądzimy uliczkami irlandzkiej stolicy. Więc wyciągamy przewodnik i dalej błądzimy ale już według ustalonej przez autora przewodnika trasy. Przy Abbey Street Lower wpadamy zgłodniali do centrum handlowego "Irish Life Shopping Centre" i pochłaniamy pyszne bajgle. Skręcamy w prawo w szeroką ulicę O'Connell Street znajduje się tam okazały pomnik Daniel O'Connell, dalej budynek poczty General Post Office, a w niej muzeum, dalej jest iglica, postawiona w 2003 roku wykonana ze stali, wysoka na 120 m - Monument of Light, znana jako Spire.

sobota, 21 listopada 2015

"Perły Jeziora Genewskiego" Dzień II - leniwa niedziela w Lozannie

Szwajcaria
Dzień II
Lozanna

W pogoni za naszym wieszczem narodowym Adamem Mickiewiczem docieramy do kolejnego miasta - Lozanny. I tu odkrywamy dzięki naszemu przewodnikowi, iż Adam Mickiewicz, tak jak my za "chlebem" wyemigrował za granicę, mianowicie podjął pracę jako profesor na Uniwersytecie w Lozannie. Tyle o literaturze i historii.

Spacerujemy uliczkami, aż trafiamy do "parku na górce" Jardin Botanique Skąd rozpościera się przepiękny widok. Lenimy się dłuższą chwilę na ławce, a potem ruszamy dalej, w stronę portu. Mijamy zacumowane piękne żaglówki i jachty, z oddali podziwiamy zegar wiatrów, docieramy do portu d'Ouchy. Odchodzą tu promy do francuskich miejscowości położonych na przeciwległym brzegu jeziora. Robimy kolejną przerwę regeneracyjną. Udajemy się zobaczyć stare miasto.
Tam mijamy okazały Kościół Eglise St Francois. Docieramy do placu, przy którym znajduje się Palace de la Palud- budynek ratusza, na placu znajduje się też fontanna ze zdobiącą ją zabytkową figurą przedstawiającą Sprawiedliwość z przepaską na oczach. W budynku na rogu, w zasadzie na jego fasadzie znajdują się figurki, które o pełnej godzinie zaczynają się ruszać, a narrator opowiada związane z nimi historie ( to dla znawców języka francuskiego). Dalej docieramy do Cathedrale de Nothre Dame, mijamy obudowane z każdej strony rusztowaniami Chateau St Marie i trafiamy na Place de la Riponne, przy którym znajduje się Palais de Rumine, w którym znajduje się parę muzeów. Dalej już szukamy tylko miejsca gdzie możemy coś zjeść;)




























Chateau St Marie"listopad to martwy okres jeśli chodzi o Szwajcarię, jest to czas w kórym większość atrakcji jest pozamykana i przeprowadzane są remonty"